Ciągle biłam się z myślami, czy nie popełniłam błędu, czy wydobędę z tego wnętrza coś więcej, nie fundując mu wielkiego remontu. Skoro udało się z pokojem dzieciaków ... i kratka chodziła mi po głowie. Tak się stało i nie wytrzymałam, ale pierwsze co musiałam, to coś zrobić z podłogą. Zastanawiałam się, jak ją uratować. Nie była w bardzo złym stanie, ale ta farba. Gdzieś biała, na części kuchni bordowa ... do tego straszne szpary. Ale nic to, zaryzykowałam. Zerwałam panele i postanowione, odwrotu nie było.
Sami widzicie w jakim stanie była podłoga. Widać też tę okropną farbę w części starej kuchni. Napracowałam się, nie powiem.
Po pierwsze dokładnie wyszorowałam całość. To co dało się oczyścić, oczyściłam. Grube plamy farby, beton, cekol itp. Potem rozpoczęłam szlifowanie. Kolejna rzeczą, było potraktowanie całości sodą kaustyczną i pokrycie folią.
W czasie gdy soda działała cuda, zajęłam się montażem szafki, wieszaniem zasłon, malowaniem mojej ukochanej kratki.
Po tym czasie, mogłam usunąć sodę z resztką farby. Każdy, kto się w to bawił, wie, że to żmudna praca. w dodatku żrąca. Po całej operacji zmywania, drewno było mocno nasiąknięte wodą. Dałam mu tydzień na schnięcie.
Po tym czasie jeszcze raz wyszlifowałam i pomalowałam. Użyłam farby olejnej i patyny. Całość prezentuje się tak :






Mam nadzieje, że Wam się podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz